|
Początek
Lesław Materniak
Z zadartą głową stałem osłupiały
Gwiezdne pustacie przeszywając wzrokiem
Skąd meteory na Ziemię spadały
Jak roziskrzonym, gwiezdnym potokiem
W każdej sekundzie spadało ich mrowie
Niczym śnieg z wielkiej, lodowatej chmury
Tego widoku słowo nie opowie
Bo jak opisać taki czar natury
I cisza trwała głęboka - sierpniowa
Niewiarygodna, niczym nie zmącona
A moja łysa, wciąż zadarta głowa
Sterczała w oknie do tyłu pochylona
Lecz nagle - ciszę tej sierpniowej nocy
Rozdarł dźwięk dzwonka nieco przytłumiony
A ja z tapczanu zerwałem się jak z procy
- I znów przyjdę do pracy spóźniony...